Francuskie smaki – czym nas zaskoczyła kuchnia francuska?
I… polecieli! I nawet wrócili! A teraz podzielą się swoimi wrażeniami z Francji. Na pierwszy ogień – jedzenie! Czyli to, co Mietki lubią najbardziej 😉
Szybka zabawa – z czym kojarzy Wam się kuchnia francuska? Wino, ser, ślimaki? Kawa i croissanty? Żabie udka? My też mieliśmy jakieś swoje skojarzenia, a do tego poczytaliśmy co nieco – nie za dużo, bo ani czasu nie było, ani nie czujemy potrzeby wiedzieć wszystkiego przed wyjazdem – cóż pozostałoby nam wtedy do odkrycia? 😉 I trochę się sprawdziło, a trochę nas Francja zaskoczyła!
Śniadanko
Zacznijmy od początku – pierwszy posiłek dnia. Każdemu czasem ciężko jest wstać z łóżka, szczególnie jeśli poprzedniego wieczoru zapędził się w degustacji win 🙂 Francuzi mają sposób, żeby wstawanie umilić – śniadania na słodko. Ciepłe i chrupiące croissanty z czekoladą lub dżemem, a do tego obowiązkowo kawa. Dodatkowo kawa podawana często w miseczce – takie sprytne rozwiązanie, żeby więcej się zmieściło i żeby można było wygodnie zamoczyć tam croissanta (ewentualnie bagietkę przesmarowaną czymś słodkim) i takie pomoczone zjeść. Nam pasuje!
Internety kłamią!
Pierwszego wieczoru podzieliliśmy się naszą wiedzą o kuchni francuskiej z gospodarzami. Niektóre fakty ich zaskoczyły! Żabie udka? Tego w okolicach Masywu Centralnego (Owernia) nie skosztujecie! Nasz francuski szwagier (pozdrowienia dla Ciebie, Bertrand!) jadł je pierwszy raz w życiu w restauracji francuskiej w Polsce! A na mój wywód o zupie cebulowej oświadczył, że jedzą to tylko na kaca…
Nie było jednak aż tak źle, trochę nam się zgadzało… Oczywiście wino i sery królują wszędzie, od wyboru można dostać zawrotów głowy. Każdy region ma swój charakterystyczny ser. Przepyszna jest sałatka z serem kozim na grzankach, mmmm… Ślimaki też nie były oszukane, są, nawet można kupić w sklepie mrożone. Problemem może być ewentualnie wydłubanie ich ze skorupki, trzeba sobie pomóc specjalnym widelczykiem albo po prostu końcem noża. Smakują początkowo jak grzyby, ale zostawiają posmak ryb/owoców morza… („mułu”, jak to Mietek podsumował).
Nie tak lekko…
Z naszych wyobrażeń i zdobytych informacji wyłaniał się obraz kuchni francuskiej lekkiej i wykwintnej, diametralnie różnej od naszej swojskiej, ciężkiej, polskiej. Pomyłka! W okolicach Aveyrone tradycyjne potrawy to aligot i farsou. Aligot to ziemniaczane puree z serem z regionu, tworzy się z tego lejąca masa – na festiwalu zobaczyłam to u kogoś na talerzu i myślałam, że je naleśnika – tak aligot rozpłynęło się po całym naczyniu 😉 Jest przepyszne, choć nie wygląda spektakularnie 😉 Farsou to smażone placuszki z liśćmi buraka ćwikłowego, w smaku skojarzyły mi się z plackami ziemniaczanymi, a okazuje się, że akurat ziemniaczka nie ma ani kawałeczka… Sąsiedni region Cantal ma swój własny ziemniaczany przysmak – truffade – ziemniaki w kawałkach z boczkiem i serem regionalnym cantal. Taka zapiekanka ziemniaczana 😉 Widzieliśmy nawet burgery z tym! – bułka, mięso, truffade, bułka…
Kierujemy się na południe i… wcale nie robi się lżej! W Carcassonne i Tuluzie (Langwedocja) tradycyjnie je się cassoulet – pieczoną fasolę z kiełbasą i udkiem z kaczki. Wygląda obłędnie – dostaliśmy gorące miseczki prosto z pieca i danie pięknie bulgotało. Nasze polskie skojarzenia smakowe to grochówka 🙂 chociaż może bardziej fasolka po bretońsku? Tylko kaczka jest u nas mało popularna, za to we Francji spotykaliśmy na każdym kroku (confit de canard, przepysznie kruche mięso…), dużo jest też wołowiny (stek z frytkami).
Ach! I w Carcassonne okazało się też, że tam uznają zupę cebulową za francuskie danie 😉 Chyba sporo wina piją, skoro danie na kaca stało się daniem narodowym 😉 Zupa szczególnie zasmakowała naszej Małej Lili.
Deser
Jeśli myślisz, że deser to jest coś słodkiego do kawy po obiedzie – to niezupełnie masz rację! Po pierwsze – we Francji nie jest zwyczajem picie kawy do deseru. Najpierw deser, potem kawa. Po drugie – na deser możesz zamówić deskę serów! My próbowaliśmy francuskich lodów – ten przysmak chyba na całym świecie jest popularny, a także clafoutis – rodzaj ciasta z owocami, jest miękkie, trochę jak naleśnikowe, trochę jak upieczony budyń 😉 I przepyszny L’ile flottante – puszysta piankowa chmurka unosząca się na waniliowym kremie…
Kulturka kulinarna
Spotkaliśmy dużo wyrobów regionalnych – dania, wędliny, sery, piwo, wino… Dużo więcej niż w Polsce. Jest to chyba związane z innym podejściem do tematu, inną kulturą jedzenia. Francuzi kochają jeść! I to jeść dobre rzeczy, z dobrych, wysokiej jakości produktów. Dlatego cenią sobie tradycyjne, sprawdzone receptury i wykorzystują do ich przygotowania tylko najlepsze, lokalne składniki. Regionalne danie? Musi być z serem stąd, tylko z mleka krów, które jedzą świeżą trawę i nic poza tym. Burger? Ale tylko i wyłącznie z takiej odmiany krów, które są hodowane tylko tu. I tak dalej 🙂
Może też dlatego w większości miasteczek znajdziemy boulangerie – sklep ze świeżym pieczywem, a także boucherie – sklep ze świeżym mięsem. Żeby mieć gdzie zaopatrywać się w dobre produkty.
Na koniec
Jakie jeszcze ciekawostki możemy Wam sprzedać?
Francuzi do wszystkiego jedzą chleb. Ziemniaki z mięsem – chleb do tego. Risotto – chleb do tego.
Francuzi jedzą posiłki o określonym porach. Chcesz zjeść obiad? Możesz iść do restauracji od 12.00 do 14.00. W innym godzinach obiadów nie serwują (oczywiście nie wszędzie, pewnie w popularniejszych ośrodkach turystycznych serwis jest non-stop).
Dostępne są menu obiadowe – do wyboru na przykład za 15, 20 i 25 euro. A w każdym z nich przystawka, danie główne i deser – do wyboru z trzech lub czterech propozycji. Bardzo się to opłaca, o wiele korzystniejsza cena niż gdybyście każdą z tych rzeczy mieli kupić oddzielnie.
Popularne są rilletes – taki trochę pasztet, ale nie zmielony na papkę, widać w nim włókna mięsa. Serwowany z grzankami i ogórkiem na przystawkę, można sobie też taki kupić w słoiku. Robi się z różnych rodzajów mięs.
Wszędzie spotkać można creperie – lokale serwujące cienkie francuskie naleśniki w wersji słodkiej lub wytrawnej.
Jeśli aligot, farsou, truffade, sery, wina i ślimaki zabrzmiały Wam smakowicie to polecamy odwiedzić miasteczko Entraygues-sur-Truyère. W sezonie lipiec-sierpień w każdą środę o 19.00 jest tam targ/festiwal lokalnej żywności. Poza wymienionymi smakołykami są też cienkie naleśniki crepes, lody, wędliny, rilletes, wyroby z jadalnych kasztanów (na przykład dżem!), lokalne wypieki… Jest w czym wybierać! A to wszystko przy akompaniamencie akordeonu…
Podsumowując – na pewno nie możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy ekspertami od francuskiej kuchni. Ale przecież w Polsce odkrywamy też ciągle lokalne przysmaki, to jak mieliśmy poznać Francję na jednym spotkaniu? Wszystko przed nami 🙂