Kategorie

Karmienie, przewijanie, usypianie – instrukcja obsługi dziecka w podróży

Karmienie, przewijanie i usypianie – to jest trudne w domowym zaciszu, a co dopiero gdzieś w trasie! Z tego powodu odkładasz wyjazd? Obawiasz się nowych warunków? Niepotrzebnie! Zapraszamy na naszą instrukcję 🙂

Dobra, dobra, trochę blefowałam, bo jak napisać instrukcję obsługi dziecka?  To chyba byłaby jeszcze bardziej zawiła lektura niż „Dlaczego ona ma focha?” 😉 My tylko podzielimy się kilkoma naszymi i kilkoma zasłyszanymi doświadczeniami.

Karmienie

W naszym przypadku do skończenia przez Małą pół roku to był luzik. Karmienie piersią nie wymaga gotowania, podgrzewania, naczyń… Najlepszy czas na wyjazdy.

Obawiacie się karmienia w miejscach publicznych? A dlaczego? Do tego nie trzeba być nudystką! Jest taki wybór sukienek/bluzek z dyskretnymi wycięciami, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nasza Mała obiadowała w parku, w ZOO, nad Wisłą, na Górze Trzech Krzyży, w skansenie, na zamkowym dziedzińcu…

Słabeee zdjęcie, ale widać Matkę Polkę Karmiącą na progu kościoła w skansenie 🙂

Później robi się trudniej, szczególnie z wybrzydzającymi dziećmi. Na wyjazdach królują gotowe saszetki/słoiczki, ale UWAGA! Spróbujcie najpierw w domu. Eksperymenty żywieniowe niemowląt w podróży pozostawcie wielbicielom sportów ekstremalnych, chyba że nie straszne Wam ewentualne sensacje żołądkowo-jelitowo-wysypkowe. Wtedy – śmiało!

My obyliśmy się bez gotowców. Na tydzień z 8 – miesięczniakiem narobiłam domowych słoiczków, stresowałam się, że będzie głodna, że ugotować nie będzie gdzie, że jak to będzie. A ona wzgardziła mymi domowymi słoikami, przeżyła głównie na jogurcie i bananach (podobną dietę wyznawała też w domu), a w dużej mierze na cycu – bo po tylu wrażeniach trzeba jakoś odreagować, a najlepszym relaksem jest… przytulenie cyca! (tak przynajmniej twierdzi Mietek 😀 ).

Co do słoiczków, kupowanych i domowych, w każdej restauracji możecie poprosić o podgrzanie ich, ewentualnie dostaniecie gorącą wodę do wstawienia i w ten sposób ogrzejecie.
Im więcej dziecko je „dorosłego” jedzenia, tym lepiej. Wtedy możecie podzielić się swoją porcją albo coś zamówić. Dlatego nie przetrzymujcie swych pociech na przecierkach w nieskończoność 🙂

Przewijanie

W tym punkcie też im dziecko młodsze, tym łatwiej – bo nie ucieka.
I, oczywiście, im cieplej. Latem przewijanko na świeżym powietrzu to sama przyjemność! My podkładaliśmy chustę i turystyczny przewijak.

Nasza Lila wygląda tu jak lalka! Ale serio, ona jest prawdziwa 😉

Sprawdza się też przewijanie w samochodzie, chociaż zimą musi być dobrze nagrzany, a i tak jest to najmniej wygodna opcja. I pamiętajcie o foliowych woreczkach na nieczystości, warto! Nie zawsze pod ręką jest kosz na śmieci.
Fantastycznie byłoby, gdyby wszystkie miejsca publiczne były wyposażone w przewijaki, ale nam jeszcze nigdy nie udało się na niego trafić… Zazwyczaj polecano nam jakiś ustronny kącik i tam przewijaliśmy w wózku.

Usypianie

Ech, najgorszy punkt na koniec…

Usypianie to u nas zawsze droga przez mękę. Po prostu nasze dziecko nie należy do śpiochów, ani do miłośników spania, ani nawet do tolerujących spanie. Nie godzi się z losem i nie chce tracić prawie połowy życia na to, jej zdaniem, bezsensowne zajęcie 😉 [aktualizacja – z drugim jest nam łatwiej!; aktualizacja numer dwa – jednak wcale nie jest łatwiej 😉 ]

Jakie spostrzeżenia? W podróży bywa z tym lepiej, a bywa gorzej.

W samochodzie czasem nie warto marudzącego dziecka zabawiać na siłę, podtykając mu pod nos co chwilę nowe, brzęcząco-świecące, zabawki. To daje sekundowy efekt, a na dłuższą metę tylko rozprasza i utrudnia zaśnięcie. Dobrze jest dać lub pokazać jedną rzecz, na której dziecko skupi wzrok i odpłynie do krainy snu. U nas na początku sprawdzała się kolorowa flanelowa pielucha wieszana na zagłówku, teraz – pokazywanie obrazków w książce. Co się sprawdzi u Was? Testujcie 🙂
W sytuacji kryzysowej – przerwa. Spacer. Odwrócenie uwagi. Sprawdzenie wszystkich możliwości – może pielucha do zmiany, może dziecko głodne, może coś uwiera?

W czasie zwiedzania Mała często zasypia nam „przy okazji” – po prostu chodzimy sobie, a ją miarowe bujanie w rytm kroków usypia. Taki niespodziewany bonus – i to jest ten punkt zaliczany do „lepiej”.

Gorzej z usypianiem na noc… Dziecko po dniu pełnym wrażeń ma większe problemy z wyciszeniem się na noc niż normalnie. A nasze dziecko ma zawsze ponadprzeciętne problemy 😀 W domu usypiamy przy szumie suszarki – prawdziwej, film z youtuba nie działa już tak dobrze! Na wyjazd też zabieramy suszarkę i cóż… używamy jej. Zawsze boimy się, że ktoś nam zwróci uwagę, ale chyba lepiej słuchać suszarki niż płaczącego dziecka? No i nie suszymy się całą noc. Za to podczas naszego pierwszego wspólnego nocowania poza domem suszarka była za słaba! Wtedy Mała miała fazę na usypianie podczas spaceru w chuście i tak musieliśmy zrobić – wybrać się na spacer po 22, po kąpieli. Nie był to dla nas wielki szok, bo w domu robiliśmy to codziennie 😀

Zresztą każdy rodzic wymagającego dziecka wie jak to jest… I nawet my, z zazdrością patrzący na spokojnych rodziców, którym dzieci leżą cicho w wózeczkach i bawią się grzechotkami/gryzaczkami, dajemy jakoś radę na wyjeździe. Jaki z tego wniosek? Dla każdego jest nadzieja!

Wózek przestał „parzyć w pupę” około 6 – 7 miesiąca. To tak na pocieszenie!

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *