Lwów z dziećmi
Jak zwiedzić Lwów z dziećmi i przeżyć? Lwów nie kojarzył nam się z żadną znaną atrakcją dla dzieci. Ale stwierdziliśmy, że przecież nie może być tak źle – w końcu dzieci są wszędzie 😉 Początkowo szukaliśmy sami. Byliśmy też w Informacji Turystycznej, żeby spytać, co z dziećmi we Lwowie robić. Niestety, Pani z Informacji stwierdziła, że o tej porze roku i dla dzieci w tym wieku (3 lata) nie ma NIC. Jakoś jednak przetrwaliśmy we Lwowie 6 dni i nie zwariowaliśmy, więc COŚ było.
Muzea
Może muzea to nie jest pierwsze miejsce, które kojarzy nam się z atrakcją dla dzieci. Z tych lwowskich, które odwiedziliśmy, trzy, w porywach do czterech, mogą się spodobać.
Pierwszym z nich jest położone przy rynku Muzeum Apteka. Nie jest może za bardzo przystosowane do zwiedzania przez dzieci, ale my mieliśmy świetną rodzinną zabawę – najpierw udawaliśmy wizytę u lekarza, później wizytę z receptą w aptece i robienie lekarstwa (oczywiście bez dotykania eksponatów, wszystko na niby), a na koniec wbijanie zakupu na starą kasę i branie zapłaty. Atrakcyjność apteki zależy więc w dużej mierze od nas 😉


Naprzeciwko Apteki jest Muzeum Szkła. Trochę obawialiśmy się wizyty, bo jednak eksponaty w tym muzeum są wyjątkowo łatwe do zniszczenia przez rozbrykaną turystkę. Na plus – jest kolorowo, zwiedzanie jest szybkie, a towarzyszą mu filmy pokazujące proces produkcji różnych wyrobów ze szkła. Multimedia zawsze przyciągają. Wejście do środka w dół po bardzo stromych schodach…


Kolejna atrakcja – Arsenał. Wydawałoby się, że muzeum prezentujące uzbrojenie to frajda przede wszystkim dla chłopaków, ale nasza Lila tez była zachwycona. Przede wszystkim ogromnymi armatami, ale hełmy i miecze tez oglądała z ciekawością – spróbujcie i Wy.


A teraz muzeum, do którego Lila ciągle chciała wracać – Muzeum Etnograficzne, również przy Rynku. A wracać chciała dla jednej historii, którą tam opowiedział jej Mietek:
„Była sobie mała rybka Gertruda. Pływała, pływała i pływała, szukała jedzenia. Zobaczyła sieć i pomyślała, że może tam jest jedzenie, więc bul, bul, bul – popłynęła tam. Wpłynąć do sieci było łatwo, ale wypłynąć trudniej, bo wyjście jest małe. I dlatego rybka Gertruda została w tej sieci i wyłowili ją ludzie. Koniec”
Tak oto można zaczarować wystawę o rybołówstwie w muzeum. Mietek żałował, musiał opowiadać o rybce Gertrudzie kilkanaście razy.
W tym muzeum spotkaliśmy fajnego pana, który pozwolił nam wypróbować miech kowalski. Zachęcał też do wejścia na łódkę, ale nie odważyliśmy się – panie z muzeum nie patrzyły zbyt przychylnie…
W podobny sposób – przez tworzenie opowiadania – zachwyciła się tez Lila pozostałościami po Zamku i ścianą pozostałą po Synagodze Złota Róża – tam też chciała wracać. Więc jeśli Wam się chce – twórzcie historie!

Skansen
Szewczenkowski gaj, czyli lwowski skansen, to dobre miejsce na wycieczkę z dziećmi. Po pierwsze – można sobie spokojnie pobiegać bez zmartwień, że stłucze się jakiś eksponat. Ponadto jest mini zoo i plac zabaw. Można się trochę pobawić. I nie jest nudno, a w każdym momencie można sobie zrobić przerwę. W sezonie są też miejsca, w których można zjeść i postrzelać z łuku lub przejechać się na koniku. My trafiliśmy też na fantastycznego pana, który nam śpiewał i grał na gitarze. Jeszcze inny podarował Lilce aniołka – ogólnie dzieci są mile widziane. Naszym zdaniem chyba najpiękniej byłoby tam wiosną lub jesienią, ale już w lutym było bardzo ślisko z powodu błota. Więc polecamy suchsze pory.
Atrakcją samą w sobie było też dojechanie do skansenu tramwajem 😉
W parku przed wejściem jest mały plac zabaw, a do tego park linowy Łazanka – park jednak był teraz nieczynny.







Na Rynku
Mieszkanie wynajęliśmy blisko Rynku, więc mogliśmy bywać na nim często. I tam nie brak atrakcji. Dla starszych jest lodowisko – młodsze mogą popatrzeć. Poza tym zawsze coś się dzieje, a to tańczący miś polarny, a to pan puszcza bańki i robi pieski z balonów. Innym razem, zazwyczaj wieczorami, gra muzyka, ludzie tańczą. Dla naszego dziecka to są świetne atrakcje – pan z bańkami to była nasza karta przetargowa przez większość wyjazdu 😉 Poza tym pod ratuszem startuje trasa – fajna zabawa dla dzieci. Trzeba podążać za strzałkami, które kierują do ważnych miejsc we Lwowie.
Z Rynku startuje też „ciuchcia” – żółte samochody z wagonikami, którymi możemy objechać najważniejsze zabytki Lwowa. Można wykupić wersję polską, dostajemy wtedy słuchawki. Nie zawsze uda się zagłuszyć wersję ukraińską, ale jest to dobra opcja na początek pobytu, a dla dzieci ciekawe przeżycie.




Zabawa!
Próbowaliśmy znaleźć salę zabaw – nie szło. Nie szło cały wyjazd. Przedostatniego dnia okazało się, że sala zabaw jest na naszej ulicy!
Blisko Rynku, więc idealna po zwiedzaniu. Nazywa się ona Lis Mikita, szukajcie na ulicy Braci Rohatyńców 18 (Brativ Rohatyntsiv). Trzeba zadzwonić domofonem i wejść na piętro. My trochę się zestresowaliśmy, bo byliśmy chyba jedynymi rodzicami. Pozostałe dzieci były zostawiane paniom pod opiekę. Ale spokojnie, wszystko ok, dziecko może się bawić, rodzic może sobie siedzieć i pić kawę/herbatę. Super są kąciki z zawodami – strażak, lekarz, sklep i kuchnia. Zjeżdżalnia z kulkami również jest, obowiązkowo.
Niedaleko od Rynku jest tez plac zabaw przy Wieży Prochowej, pod kościołem Matki Bożej Gromnicznej – ulica Wnyczenki i Pidwalna. Obok też boisko do koszykówki, a z drugiej strony skate park. Wracaliśmy tam parę razy 🙂
Czego nie polecamy dla dzieci? Podwórka zgubionych zabawek. Przedstawia dość żałosny widok, postapokaliptyczny – jak określił to Mietek. Lila akurat spała i bardzo dobrze, bo nie wyobrażam sobie, że chciałaby się pobawić tymi zabawkami, leżącymi na ziemi od dawna, niektórymi rozdartymi przez psy… Brr!






Słodko
Lwów z dziećmi można zwiedzać też słodką trasą. Jest kilka ciekawych punktów do odwiedzenia. Pierwszym, który rzuci się w oczy będzie pewnie Lwowska Manufaktura Czekolady. Miałam nadzieję tam pójść, ale zawsze była kolejka :/ Możecie pokusić się o czekanie albo znalezienie innego punktu, nieco dalej od Rynku, bo podobno jest ich kilka. Nam się nie chciało 😉
Znaleźliśmy za to, całkiem przypadkiem, dwa inne miejsca: Roshen i Manufakturę Cukierków. Obydwie firmy mają po kilka punktów we Lwowie. Nasz Roshen z piękną wystawą, która przywodziła na myśl „Charliego i fabrykę czekolady”, jest na ulicy Wałowej, niedaleko pomnika Daniela Halickego. Warto pooglądać wystawę, warto obkupić się w ciastka i cukierki, bo ceny ucieszą nawet najgorszego skąpca 😉
Cukierki w Manufakturze są tworzone przy skrzyżowaniu ulic Serbskiej i Starojewrejskiej, bardzo blisko od Rynku. Drugi punkt na Krakowskiej, również blisko. W tym sklepie też własnie wystawa przyciągnęła wzrok! Kupić można sobie cukierki „szklarze”, pianki, ciągutki, lizaki… Słodkości są robione na naszych oczach. Można też zamówić warsztaty i zrobić coś samodzielnie, ale my akurat nie korzystaliśmy… Więcej o warsztatach TUTAJ.







Restauracje z kącikiem zabaw
Nigdy dotąd nie było dla nas tak istotne znalezienie restauracji z kącikiem zabaw dla dzieci… Był – super. Nie było – jakoś ujdzie. Teraz okazało się, że bez kącika ani rusz. Okazało się też, że o kącik nie jest wcale tak łatwo! Odwiedziliśmy sporo miejsc we Lwowie, a kąciki znaleźliśmy tylko trzy…
Pierwszy i najlepszy to restauracja DeManjaro. Kącik jest duży, czysty, sporo zabawek, często też można spotkać inne dzieci. W menu też znajdzie się coś dzieciowego, chociażby pierogi z ziemniakami czy pizza, a do picia kakao i gorąca czekolada. To miejsce było naszym sposobem na posiłek w spokoju. Mają też w ofercie śniadania w formie szwedzkiego stołu – a tam zazwyczaj naleśniki, owoce, płatki z mlekiem. Ogólnie – najlepsze co znaleźliśmy dla dzieci. Ach! I jedyne miejsce z przewijakiem, chociaż niewielkim.



Dwa kolejne miejsca nie miały aż tak imponujących kącików, ale były! Pierwsze z tych miejsc to Beirut na ulicy Starojewrejskiej, blisko skrzyżowania z Teatralną. Na dole mają tam stolik i klocki Lego. W menu znajdą się frytki, kebab i coś słodkiego.
Варенична Балувана Галя (pierogarnia, plac Jaworskiego, naprzeciwko kościoła św. św. Piotra i Pawła) – to miejsce też ma kącik dla dziecka, a także krzesełko do karmienia i nakładkę na toaletę. A w menu rosół i pierogi, chociaż rosołem tym nasze dziecko wzgardziło. Był zabawny, dopóki nie wrzuciła wszystkich grzanek, jeść już nie chciała. Co dziwne, ten rosół podawany był własnie z grzankami i jajkiem na twardo… Sporo rodzajów pierogów do wyboru, chociaż czasami ciężko zinterpretować to polskie menu 😉
Na koniec wspomnę jeszcze o lokalu Khinkal’nya (kuchnia gruzińska, Kryva Lypa Passage) – co prawda nie było zabawek, ale od razu dostaliśmy do stolika kolorowankę i kredki. Miły gest 🙂





Lwów z dziećmi
Mamy nadzieję, że nasze doświadczenia pomogą Wam poznać Lwów z dziećmi. Na koniec dodamy jeszcze, że najlepszym sposobem na dotarcie do Lwowa jest pociąg z Przemyśla. Z dzieckiem nie wyobrażamy sobie wielogodzinnego oczekiwania na granicy, a w pociągu wszystko odbywa się sprawnie, nieco ponad dwie godziny i jesteście na miejscu. Uważajcie tylko na toalety – są zamknięte przez większą część trasy.
Gdybyście tak jeszcze chcieli przy okazji zwiedzić Przemyśl, to zapraszam na TEN POST.
Znacie inne ciekawe miejsce dla dzieci? Dajcie znać w komentarzu, skorzystamy my i wszyscy, którzy szukają informacji na ten temat.
Do następnego!