Kategorie

Smaki Neapolu

Do poznawania kuchni podchodzimy z Mietkiem równie poważnie jak do wszystkich elementów podróży 😉 Co to znaczy? Trochę się przygotowujemy teoretycznie, a później dużo testujemy w praktyce. Wyostrzamy zmysły i szukamy. Wyjazdu do Włoch nie mogliśmy się doczekać, słyną w końcu ze wspaniałej kuchni. Co zjeść w Neapolu? Zaczniemy oczywiście od pizzy i pasty, później będzie sporo opcji street foodowych, deser, napój i… rachunek.

Pizza

O pochodzenie pizzy trwa spór, bo oczywiście coś tak genialnego i prostego zarazem każdy chciałby przypisać sobie. Możemy jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać właśnie Neapol za ojczyznę tego dania, które spożywano tu już w XVII wieku.

Na pewno słynna (i uwielbiana przez dzieci) pizza margherita z sosem pomidorowym, mozzarellą i bazylią jest dziełem neapolitańczyka Rafffaela Esposito. Przygotował ją dla królowej Małgorzaty Sabaudzkiej, a ona zachwyciła się daniem w barwach narodowych. Od jej imienia pochodzi właśnie nazwa „Margherita”.

Drugą popularną pizzą w Neapolu jest marinara – najprostsza, tylko sos pomidorowy, oregano i czosnek. Jest o dziwo smaczna, chociaż nie spodziewałam się tego po pizzy bez sera. Poza tymi klasykami jest jeszcze wiele, wiele wariantów, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Pizza będzie najtańszą opcją na obiad – ceny margherity w Neapolu to 4 – 6 euro; marinara najczęściej jest 1 euro tańsza. Z innymi dodatkami zapłacicie 8 – 15 euro (to jeśli już serio zaszalejecie!).

Pasta

Kolejny klasyk, kolejny powód do sporów 😉 I po raz kolejny – to właśnie w Neapolu mógł zostać wymyślony makaron spaghetti, więc go nie pomińcie!

Dodatki są przeróżne, królują oczywiście aromatyczne pomidory, ale jest kilka wersji pasty, o których warto wspomnieć. Przede wszystkim Neapol, poza pizzą i pastą, słynie z owoców morza. Znajdziecie więc w menu makarony z krewetkami, ośmiorniczkami, rybą, małżami (vongole, mniejsze białe muszelki) czy omułkami (cozze, większe, ciemne muszle).

Bliższa nam kulinarnie (jako Polakom) będzie pasta e patate con provola – makaron z ziemniakami w kremowym sosie z serem. Mówię Wam, było pyszne! Takie… domowe i swojskie, chociaż jadłam to pierwszy raz w życiu.

Często spotykane danie to gnocchi alla sorrentina (czyli „z Sorrento”, miasta nieopodal Neapolu). Zawiera gnocchi, czyli kluseczki ziemniaczane, z sosem pomidorowym, bazylią, mozzarellą i parmezanem.

I na koniec ziti alla genovese – makaron z mięsem, cebulą i serem. Nie ma lekko, cięższe dania też są 😉
Co do miękkości makaronu – al dente i już! Jak to Mietek stwierdził – w domu powiedziałbym, że jeszcze trzy minuty 😉

Za makarony zapłacicie 9 – 18 euro.

Street food

Uuu… Tutaj Neapol ma sporo do zaoferowania! Zacznijmy od cuoppo – pod tym określeniem kryje się wiele. Wspólnym mianownikiem jest papierowy rożek, w którym podaje się jedzenie oraz to, że to jedzenie jest smażone w cieście na głębokim tłuszczu. Natomiast co dokładnie tym jedzeniem jest – tu już masz szeroki wybór. Można zamówić mieszane owoce morza (ośmiorniczki, anchois, krewetki), same krewetki, rożek „ziemia” – taki warzywny – w moim była cukinia, bakłażan, kwiat dyni, kulka ryżowa, ziemniaczana i makaronowa; są mini mozarelle lub po prostu frytki (te już nie są w cieście). Ceny 3,5 – 6,5 euro.
Co ciekawe podział na „ziemię” i „morze” spotyka się też w menu restauracji – oddzielnie zebrane są dania z rybami i owocami morza, a oddzielnie z warzywami i mięsem.

Do wersji street foodowej przystosowano też pizzę – pizza fritta jest złożona na pół i usmażona w głębokim tłuszczu. Wychodzi taki wytrawny pączek 😉 Jest też pizza „portfelowa” (pizza a portafoglio), czyli taka poskładana, żeby dało się zabrać w rękę.

Z Sycylii przybyło i rozpowszechniło się arancini – ryżowe kulki w panierce, w środku mają różne dodatki. Widzieliśmy też wersję w kształcie stożka. Po kilku próbach mamy mieszane odczucia, ponieważ niektóre były pyszne, a niektóre… średnie.

A teraz coś, co od razu przyciągnęło wzrok Mietka! Cuzzetiello, czyli coś jakby w połówkę chleba wsadzić mięso i sos. Mietek wybrał wersję z klopsami (podobno najbardziej tradycyjną), ale nadzienia są do wyboru różne, także wegetariańskie. Ochrzczone zostało „włoskim kebsem” 😉 O tym nie słyszeliśmy przed wyjazdem, więc mamy swoje małe odkrycie!

Kawa i ciastko

Włosi to mają słodkie życie… A na pewno śniadania! Dzień zaczyna się od kawy i ciastka, a słodkie witryny kuszą swoim bogactwem. Nie może zabraknąć w nich ciastka babà – w kształcie wysokiej babeczki, mocno nasączonego rumem lub cytrynowym likierem limoncello. Baby występują też w wersjach wzbogaconych o krem i owoce. To jeden z symboli Neapolu! Małe baby w słoikach zalane limoncello są też sprzedawane jako pamiątki. Oczywiście spróbowaliśmy, ale nie zachwyciło nas. Stanowczo za dużo tego nasączenia jak dla mnie!

Drugi typowo neapolitański słodki smakołyk to sfogliatella, zwana też od swojego kształtu ogonem homara. To wiele warstw cienkiego, chrupiącego ciasta z nadzieniem z sera ricotta, kaszy manny i kandyzowanych cytrusów (wersja tradycyjna). Jest naprawdę, naprawdę chrupiące! Mietek stwierdził, że jakby się jadło chrabąszcza 😉

W witrynach nie brakuje ogromnego wyboru cannoli – nadziewanych rurek rodem z Sycylii. Ale nie takich zwykłych, bo ciasto to smaży się na głębokim tłuszczu (zaskakująco często ten zwrot się tu powtarza!).

Nam najbardziej przypadły do gustu dwa desery, których spróbowaliśmy w restauracji. Delizia al limone – pochodzący z okolic Sorrento okrągły deser z biszkoptu, cytrynowego kremu i śmietany. Bardzo smaczne połączenie! Drugi to cuore caldo – ciastko z płynnym środkiem podawane na ciepło. To akurat nie jest typowo neapolitański, ani nawet włoski przepis, ale było pyszne 😉 Ciastka w restauracji są po 5-6 euro. W witrynach przy ulicy tak od 1 do 3/4 euro.

I oczywiście kawa! Neapolitańska kawa jest ponoć najlepsza w kraju. Króluje espresso – gdy zamówicie „dwie kawy” – dostajecie dwa espresso, bo dla Włochów są to pojęcia równoznaczne. Kawy z mlekiem podobno do posiłku zamawiać nie wypada. Szczerze mówiąc nie widzieliśmy, żeby ktokolwiek pił inną kawę niż espresso! Postanowiliśmy się przystosować, a Mietek po powrocie był nawet rozczarowany naszym domowym ekspresem 😀

Napoje

Najczęściej spotykanym drinkiem jest w Neapolu Aperol Spritz – na miejscu, na wynos, jak chcecie! Można powiedzieć, że to bardzo włoski drink – z dwóch włoskich alkoholi – Aperola, czyli jasnoczerwonego apetitifu na bazie m.in. skórek gorzkich pomarańczy; i Prosecco, czyli białego lub różowego musującego wina.
Są też inne wersje Spritza, np. Red Spritz z czerwonym winem, czy Limoncello Spritz z cytrynowym likierem limoncello. My płaciliśmy po 6 euro.

Limoncello to lokalny specjał – likier z amalfjskich cytryn znajdzie się też na stoisku z pamiątkami. My próbowaliśmy limoncello oraz meloncello, czyli likieru melonowego. Zdania są podzielone – moim zdaniem limoncello lepszy, Mietek preferuje meloncello. Wybór zostawiamy Wam 😉

Koniec już z alkoholem! Jeśli chodzi o napoje dla dzieci to wspomnę o tym, co nas zaskoczyło. Zazwyczaj zamawiamy dziewczynom jakiś sok, ale tutaj raczej nie było takiej możliwości… Raz się udało, bo był dostępny świeżo wyciskany – po 4 euro. Poza tym woda albo Cola, Fanta, Sprite.

Coperto

Na koniec o płaceniu, bo bez tego się nie obejdzie… W restauracjach do rachunku doliczane jest coperto – taka opłata za usługę, za zjedzenie przy stoliku. Nie jest to napiwek tylko opłata dla lokalu (nie dla kelnera). My płaciliśmy za coperto od 1,20 do 2,5 euro za osobę, przy czym różnie nam te osoby liczono – zazwyczaj całą czwórkę, raz policzono trzy (widocznie 1,5 roczne dziecko dostało nakrycie gratis), raz tylko za dwie (widocznie bez dzieci). Każdy lokal ustala to indywidualnie. Warto o tym pamiętać! Na przykład u nas, kiedy dziewczyny jadły jedną margheritę na pół to coperto prawie podwoiło ich rachunek 😉

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *