Zamek w Krasiczynie – renesansowy styl
Kiedyś to były czasy…
Teraz to nie ma czasów 🙂 Czy tak mógłby rzec zamek w Krasiczynie? Na pewno sam Krasiczyn, który obecnie jest leżącą 10 km od Przemyśla WSIĄ. Ale niegdyś był miastem i rezydencją magnacką, ma więc słuszne prawo czuć się pokrzywdzonym przez los i historię. Ta rezydencja, czyli nasz tytułowy zamek, jest tu głównym zabytkiem i najważniejszą atrakcją turystyczną.

Zamek w Krasiczynie – słodko-gorzka historia
Początki zamku to XVI wiek, a jako inicjator budowy zapisał się na kartach historii kasztelan przemyski Stanisław Krasicki. Co ojciec zaczął, syn postanowił… poprawić. Tak to już w życiu bywa. Pododawał bajery i w ten sposób Marcin Krasicki stworzył zamek, który przetrwał do dziś.
A miał sporo do przetrwania! W XVIII wieku najazd wojsk rosyjskich i Kozaków, w XIX wieku pożar, a w XX wieku najpierw I wojna, a potem II wojna światowa, kiedy to wojska radzieckie zdewastowały rezydencję i spaliły jej wyposażenie. W niezwykły sposób zachował się tylko jeden pokój, pozostałe zrekonstruowano.
Ostatnimi właścicielami zamku przed wojną byli Sapiehowie, którzy starają się teraz o jego odzyskanie.
Co teraz w zamku piszczy?
Obecnie część zamku jest udostępniona do zwiedzania – co godzinę jedna grupa z przewodnikiem (wejścia od 9.00 do 16.00). Możecie wybrać z dwóch wersji biletów: zamek z przewodnikiem + park LUB pakiet powiększony, czyli zamek z przewodnikiem + park + wieża zegarowa + lochy. Szczegóły i ceny znajdziecie na stronie internetowej zamku.
Podczas zwiedzania uwagę zwracamy na te wszystkie bajery dodane przez Marcina Krasickiego. Na pierwszy rzut oka widać, że zamek ma cztery różne baszty i nie jest to pomyłka budowniczych 🙂 Baszty mają swoje nazwy: Boska, Papieska, Królewska i Szlachecka – i symbolizują porządek i podział władzy na świecie. Ot, skromność polskiego szlachcica. Nie ujdzie też Waszej uwadze specjalny sposób zdobienia ścian, zwany sgraffito.
Ostatni właściciele zamku, Sapiehowie, wprowadzili zwyczaj sadzenia w parku lipy – po narodzinach córki, a dębu – po narodzinach syna. Można się pobawić w ich szukanie. Przy okazji warto odnaleźć drzewo, które ponoć spełnia życzenia – wszelkie tajniki tego magicznego obrzędu zdradzi Wam przewodnik 🙂 (Pssst! Gdyby zapomniał, to przy drzewie jest tabliczka z instrukcjami.)
Na koniec zwiedzania zostawcie dzieciakom atrakcję w postaci zamkowego placu zabaw.










Pozostała część zamku, która jest wyłączona ze zwiedzania, została zaadaptowana na hotel, restaurację, kawiarnię i salę bankietową. Zimą i latem organizowane są kolonie dla dzieci i młodzieży. Fanom Harrego Pottera przypadną do gustu zajęcia z transmutacji i eliksirów, natomiast młodzi detektywi przećwiczą się w dedukcji, klasyfikacji ran, śladach i tropach.
Hmmm… Może jednak teraz też są niezłe czasy dla zamku?
PS Opisaliśmy też inne miejsca w tej okolicy: Przemyśl i Dwór Wapowce.
